niedziela, 21 sierpnia 2016

Chapter Ten "Who murdered?"

Bo depresja jak tyfus niszczy społeczeństwo
i niektórzy poddają się tej dziwce ZBYT CZĘSTO.
~Słoń

Natalia'POV
Pierwszy raz moje powieki były takie ciężkie. Nie umiałam ich otworzyć. Leżałam na podłodze - wiedziałam tylko tyle. Czułam wielki ból głowy. Ostatkiem sił otworzyłam kamienne powieki. Rozejrzałam się po pokoju. Nic nie przykuło mojej uwagi, oprócz dwóch rzeczy, a raczej osób. Jeden to był chłopak. Pamiętam go, ponieważ wpadł kiedyś na mnie jak wychodziliśmy z knajpki. Debil. Cholerny debil. Druga osoba to również chłopak. To on przykuł moją uwagę, ponieważ był cały we krwi. O.MÓJ.BOŻE!
-Michael! - Krzyknęłam z płaczem. Z ledwością doczołgałam się do chłopaka, który leżał niedaleko mnie. Sprawdziłam puls - nie oddycha. Nagle usłyszałam jęki szatyna.
-Co się dzieje? - Zapytał pół szeptem trzymając się za brzuch. - O kur... - Zaczął.
-Jak to się stało, że on nie żyje?! - Załkałam chowając twarz w dłonie. Nagle poczułam silne ramiona oplatające moje ciało. Nie miałam siły się wyrwać dlatego wtuliłam się w szatyna, który głaskał mnie po głowie próbując jakoś uspokoić. Nie skutecznie.
-Uspokój się Natalka... - Wyszeptał. Oderwałam się od niego przecierając załzawione oczy.
-Skąd wiesz jak mam na imię? - Zapytałam lekko zdziwiona.
-Wiem o tobie więcej niż myślisz... - Odparł uśmiechając się zadziornie. - A teraz musimy uciekać. No choć Mateo, nie patrz się na mnie jak na idiotę. - Zaśmiał się.
-Nie zostawię Michaela! - Pisnęłam. Chłopak ignorując moje zdanie wziął mnie na ręce ruszając - jak mniemam - do wyjścia. Nie wiedziałam już co robić. Płakałam na koszulkę szatyna. Nie wiedziałam co robić. Byłam całkowicie bezradna.

-Kilka godzin później-
Obudziłam się po kilku godzinach. W pierwszej chwili nie rozumiałam co się dzieje. Dopiero później przypomniałam sobie, że razem z Maxim (bo tak ma na imię ten chłopak) uciekamy z kraju. Powiedzcie mi czy to nie głupie. Zamiast iść na policję i zgłosić morderstwo Michaela to my uciekamy. No ale Maxi się uparł, a ja mu uległam.. Ale mniejsza...
-To gdzie jedziemy? - Zapytałam szatyna mrużąc oczy. On spojrzał na mnie ukradkiem.
-Do Hallande Beach koło Hollywood. - Odparł obojętnie patrząc na drogę. Moje oczy się poszerzyły. Maxi zaśmiał się z mojej reakcji, którą dostrzegł w lusterku.
-Żartujesz sobie?! Wiesz jak to daleko?! A nasza rodzina?! Co z moim bratem, moimi przyjaciółmi?! Pomyślałeś o tym?! - Krzyczałam rzucając się na przednim fotelu.
-Uspokój się kobieto! - Wrzasnął zatrzymując samochód na poboczu. Przyciągnął mnie do siebie tak, że stykaliśmy się ciałami. Nie chciałam mieć go tak blisko siebie. Brzydziłam się wprost nim. Nienawidziłam mężczyzn, a tego już w szczególności!
-Puść mnie! Ja chce do domu, do mojego brata i mojej przyjaciółki! - Pisnęłam.
-I może jeszcze do twojej psychoterapeutki co? - Warknął, a ja nie wytrzymując już dłużej wymierzyłam mu cios prosto w policzek. - Ty kur...
-Dokończ! Wysiadam w tej chwili. Skąd mam wiedzieć, że to nie ty zabiłeś Michaela?! - Zdenerwowana otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu. Trzasnęłam drzwiami i rozejrzałam się dookoła. Byłam wściekła na tego palanta.
-Żartujesz kurwa?! Wysiadasz w takim momencie i do tego jeszcze oskarżasz mnie o zamordowanie tego twojego przydupasa? - Zadrwił, a ja po raz kolejny go uderzyłam.
-Nie warz się tak o nim mówić. Michael był moim przyjacielem, a tobie szmaciarzu nic do tego. Wracam do domu czy tego chcesz czy nie. - Krzyknęłam i ruszyłam przed siebie. Szczerze? Nawet nie wiem gdzie w ogóle się znajduje. Gdzie on mnie wywiózł?!
-Natalia! - Zaśmiał się, a ja odwróciłam się w jego kierunku. - Idziesz w złą stronę.
-Ugh! Zamknij się! - Skomentowałam i ruszyłam w odwrotną stronę. Jednak gdy przechodziłam obok szatyna on złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
-No już nie bulwersuj się tak. Chodź jedziemy dalej. - Odparł szczerząc się.
-No dobra. - Westchnęłam wyrywając się chłopakowi. Wsiadłam do auta zła. Dupek.

Abraham'POV
Byłem coraz bardziej zdenerwowany wiedząc, że moja 15-letnia siostra przebywa nadal poza domem o godzinie 3.00 w nocy! Cały się trzęsłem i nie umiałem opanować nerwów, dlatego rzuciłem wazonem znajdującym się na komodzie. Gdzie ona jest do cholery?! Drżącymi rękami wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Seleny.
-Halo? - Usłyszałem jej zaspany głos w słuchawce. - Kto mówi? - Zapytała.
-Tu Abraham. Słuchaj Sell mamy problem... - Zacząłem jednak ona mi przerwała.
-Boże człowieku kto normalny dzwoni o tej porze z jakimś durnym problemem?!
-Natalki nie ma. - Odparłem siadając na kanapie. Byłem załamany.
-Co? - Krzyknęła do słuchawki. - Jak to nie ma? Cholera jasna, przecież ona...
-Tak wiem. Te pieprzone problemy depresyjne! Kurdę boję się, że ona coś sobie...
-Nawet tak nie mów! - Warknęła. - Poczekaj zaraz zadzwonię do Pezz i Jusa i przyjedziemy do ciebie. Nie martw się. Znajdziemy ją, obiecuje... Trzymaj się!
-Czekam. - Wyszeptałem, po czym się rozłączyłem. Nie mam siły.
Wszystko się sypie. Dlaczego Natalki nie ma? Uciekła, a może się załamała i...? Nie! Nie mogę myśleć w ten sposób. Bez mojej malutkiej to nie będzie to samo... Potrzebuję mojej siostry. Muszę ją odnaleźć. Bez względu na wszystko...

***
Siemka Bąbelki. Dawno mnie nie było. Wena mnie opuściła i nie wiedziałam co i jak pisać, ale spokojnie! Już powoli wszystko nadrabiam. Jak widzicie zrobiłam coś strasznego... Zabiłam Michaela <333 Przepraszam! No ale cóż...
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Liczę na komki. Już niedługo kolejne ;**
Natalunka x.x